Osiem powodów dla których warto szyć - moje subiektywne spojrzenie
Jako że rozpoczynamy Nowy Rok i w głowach wielu z nas
pojawiły się nowe plany, cele i marzenia, dziś napiszę co nieco o tym, dlaczego
warto rozpocząć swoją przygodę z szyciem:-). Być może zainspiruje to Was do
poczynienia pierwszych kroków w tym kierunku. Zapewniam - warto.
Na samym początku zaznaczę - wad w zajęciu takim jak szycie -
nie dostrzegam:-). Może poza zawartością mojego portfela, który co jakiś czas
opróżnia się z zasobów pieniężnych, ilekroć widzę ciekawe materiały. Przyznaję, dostaję wizualnego oczopląsu gdy zaczynam
przeglądać tkaniny i trudno mi pozostać przy zakupieniu tego, co akurat mam na
liście:-). Sklep z materiałami - obojętnie czy stacjonarny, czy internetowy, to
prawdziwa uczta dla mojej wyobraźni.
Coś mi się wydaje, że to będzie najdłuższy wpis z dotychczas
napisanych przeze mnie na blogu.
Poniżej przedstawiam Wam moją subiektywną listę ośmiu powodów dla
których warto zaprzyjaźnić się z maszyną do szycia:-).
A więc do rzeczy:-).
Szycie wspaniale
rozwija wyobraźnię.
Uwielbiam te chwile, kiedy w mojej głowie pojawiają się nowe
pomysły, nawet te drobne, które z czasem przeistaczają się w całość, czyli
konkretny uszytek. Mam wtedy w głowie tkaniny, kolory, faktury, kształty i wiele innych krawieckich elementów
na które składa się szycie. Pamiętam, że najbardziej w programie Project Runway
podobały mi się te momenty, w których bohaterowie otrzymywali do wykonania
uszycie konkretnego stroju, ale
interpretacja należała do nich samych. I wtedy rozpoczynała się moja
ulubiona część: burza mózgów. Różne wizje, różne pomysły, wątpliwości i chwile
totalnego olśnienia. Zdecydowanie szycie daje duże pole
do popisu w dziale pt. Kreatywność.
Szycie może być odskocznią.
Każdy niech wybierze sam, jakim rodzajem odskoczni może być
dla niego obcowanie z maszyną. Dla mnie w tej chwili szycie jest odskocznią od
codziennych obowiązków związanych z wychowaniem moich kochanych Pociech. To
wokół nich kręci się teraz moje życie i czuję się z tego powodu szczęśliwa oraz spełniona. Fajnie jest jednak czasem skupić się dla odmiany na czymś innym niż kolorowanki czy zabawa
samochodzikami:-). Myślę, że Mamy wiedzą co mam na myśli:-).
Przeczytałam jakiś czas temu bardzo ciekawy artykuł pt.
Wszystko płynie w magazynie Coaching Extra. Materiał ten dotyczył bycia w
stanie flow. Tym, którzy nie spotkali się z tym terminem, przytaczam
poniżej małe wyjaśnienie tego pojęcia:
Przepływ (ang. flow, inaczej doznanie uniesienia, uskrzydlenie) – pojęcie z
pogranicza psychologii pozytywnej i psychologii motywacji. Twórcą koncepcji
jest Mihály
Csíkszentmihályi, według którego flow to stan między satysfakcją a euforią,
wywołany całkowitym oddaniem się jakiejś czynności. (źródło:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Przep%C5%82yw_(psychologia))
Kiedy
czytałam ten artykuł dotarło do mnie, że ja właśnie często doświadczam takiego
flow kiedy szyję:-). Potrafię wtedy wyłączyć się i być bardzo tu i teraz w
obrębie tematu szycia:-).
Szycie daje poczucie satysfakcji.
Punkt ten zobrazuję jednym przykładem: Nie ma nic
przyjemniejszego niż uszyć dla siebie sukienkę, ubrać ją i stwierdzić, że
fajnie się w niej wygląda i czuje. Jeszcze milej, gdy inni to dostrzegają. A
najmilej, kiedy szyjesz sukienkę dla kogoś innego i okazuje się, że obdarowany
jest szczęśliwy, a inni go komplementują:-).
Szycie uczy cierpliwości i precyzji.
Przyznaję, zdarzały się sytuacje które powodowały, że
wychodziłam z mojej krawcowni z myślą: Dzisiaj nie jest mój dzień:-), na szycie
rzecz jasna:-). Czasem maszyna płatała mi figla, innym razem materiał, a
jeszcze innym razem opis szycia danej rzeczy w Burdzie przyprawiał mnie o
palpitację serca z jednocześnie pojawiającym się w mojej głowie pytaniem: Co
autor miał na myśli? Za każdym jednak razem za jakiś czas wracałam do szycia i
zaczynałam to co zaczęłam. Z natury jestem niecierpliwa, więc możecie sobie
wyobrazić jaką nauką cierpliwości jest dla mnie szycie. Przyznaję jednak, że na
samym początku swojej krawieckiej przygody byłam przekonana, że częściej będą
zdarzały się sytuacje, w których będę miała ochotę wyjść i trzasnąć
drzwiami:-).
Szycie wymaga dokładności i precyzji. To niezbędne jeśli
chcemy, aby dana rzecz była uszyta starannie. Nadal zdarza się, że popełniam
błędy i jest wiele rzeczy, których jeszcze nie potrafię uszyć. Staram się
jednak szyć jak najdokładniej i przyznaję, że polubiłam się z prujką:-).
Szycie uczy uważności.
Nie mam tu na myśli tylko i wyłącznie uważności w trakcie
szycia, czyli skupienia i bycia tu i teraz. Myślę też o tym, że szyjąc, mamy
szansę być bardziej świadomym co kupujemy. Kiedyś nie zwracałam uwagi na skład
materiału, na to jak uszyta jest dana rzecz, czy ma podszewkę, czy ścieg jest
równy itp. Mimo tego, że sama robię błędy, to uważam że sklepowe ubrania ich
już nie powinny posiadać. Niestety, błędów takich widzę sporo. Dotyczą nie
tylko jakości ubrań, ale też tego jak zostały uszyte. Mam tu na myśli np.
krzywo poprowadzony ścieg, prujące się szwy, niewykończenie fragm. materiału
ściegiem overlockowym i wszechobecny poliester. Odkąd szyję, moja świadomość w
tym temacie uległa dużej poprawie. Pomogły mi w tym również ciekawe i
wartościowe lektury, m.in. Slow Fashion. Modowa rewolucja Joanny Glogazy.
Szycie pozwala na niezależność.
Szyjąc oduzależniam się od kupowania w sieciówkach. Wiele
razy pisałam, że od wielu lat ubrania kupuję głównie w sh, w sieciówkach robię
to naprawdę okazjonalnie. Dodatkowo, odkąd szyję moja garderoba zróżnicowała
się i tak naprawdę mój styl wykrystalizował się. Z jednej strony cenię klasykę,
ale lubię ją trochę urozmaicić, czasem zaszaleć i nie ukrywam, że cały czas
poszukuję. Szycie bardzo pomaga mi w tych poszukiwaniach. Pozwala
eksperymentować, wzbogacać swoją szafę o nowe elementy. Nigdy jednak nie byłam
osobą podatną na trendy. W ubiorze cenię autentyczność i własny styl. I właśnie
obcowanie z maszyną pozwala mi ten styl szlifować.
Szycie daje możliwość wyróżniania się w tłumie.
Nigdy nie zależało mi, aby być kolorowym ptakiem mody i
wyróżniać się bardzo w tłumie. Stroje awangardowe, bardzo udziwnione nie są dla
mnie. Fajnie gdy ktoś zauważa, że uszyłam coś ciekawego, ale niekoniecznie czuję
potrzebę epatowania szalonymi projektami. Niemniej jednak przyjemnie jest mieć
na sobie sukienkę bez obawy, że na ulicy spotkam inną kobietę w identycznej:-).
Przyjemnie jest też stworzyć coś unikatowego, w swoim odczuciu i nieco ubarwić
rzeczywistość swoim zrealizowanym pomysłem. Nie trzeba zaprojektować czegoś
szalonego, by wyróżnić się wśród innych. Czasem wystarczy ciekawy krój czy
dobór pięknej tkaniny by nasz projekt nabrał barw. I za to właśnie kocham
szycie.
Szycie pozwala mi mieć wpływ na to jak wyglądam.
O tym już wcześniej nieco napisałam. Szycie szlifuje styl.
Pozwala też określić samemu to, jak chcę wyglądać. Jeśli stwierdzam, że w mojej
szafie brakuje małej czarnej o ustalonym kroju itp., to myślę o uszyciu jej. Są oczywiście sytuacje w
których polegam bardziej na sklepach, aniżeli na swoich umiejętnościach, np. nie
zdobyłabym się w tej chwili na uszycie skomplikowanego płaszcza czy wieczorowej
sukni. W dużej jednak mierze dzięki szyciu sama mogę decydować jak będzie wyglądała moja garderoba.
No cóż, wyszedł mi elaborat:-). Jeśli znacie inne zalety
szycia, podzielcie się ze mną nimi w komentarzach.
Mam nadzieję, że chociaż w minimalnym stopniu zachęciłam Was do nauki szycia lub do poszukiwania własnych pasji, ponieważ zdecydowanie fajnie jest je mieć.
Na sam koniec przedstawiam Wam kolejne wcielenie Sukienki
121 z Burdy 1/2014. Tym razem wariacja w postaci wzorków, coś nowego jak dla
mnie. Ostatnio bardzo przekonuję się do wszelkiego rodzaju printów.
Tym razem nie będę rozpisywać się na temat mojego kolejnego
uszytku. Wystarczająco dziś rozwinęłam temat przewodni:-).
Sukienka ta to powielenie tych, które pojawiły się w poniższych postach:
http://www.kobiecymkrokiemprzezzycie.blogspot.com/2015/05/kolejny-spontaniczny-wpis-z-moja.html
http://www.kobiecymkrokiemprzezzycie.blogspot.com/2015/02/granatowa-sukienka-i-jej-nowe.html
tylko: model z tego wpisu jest krótszy, w innym rozmiarze, z podszewką.
Pozdrawiam ciepło i życzę Wam, aby Nowy Rok obfitował w jak najwięcej radosnych i pięknych chwil.
Fot. Mąż
Ale świetną kieckę uszyłaś! Zabieram!:D
OdpowiedzUsuńCo do tych zalet szycia, to masz rację.
Parę rzeczy w życiu stworzyłam na maszynie m.in. te moje kapelusze:D
Jestem jednak niecierpliwa, denerwuję się jak muszę pruć, bo mi nie wyszło. Ale efekt końcowy, to fajna sprawa:))
No i właśnie, przede wszystkim - masz coś, czego nikt inny nie ma!:D
Wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku !!!:*
Piękna sukienka :-)
OdpowiedzUsuńJak już wiadomo od niedawna uczę się szyć ;) To co mnie przekonało najbardziej to chyba fakt, że mogę tworzyć coś co naprawdę mi się podoba, a nie biorę w sklepie, bo lepszego nie znalazłam. Po za tym to fajna umiejętność i odprężające zajęcie :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładna sukienka, śliczny ma wzór :)
OdpowiedzUsuńoczywiscie ze warto - problem jak sie nie umie. mam niestety dwie lewe rece do szycia :(
OdpowiedzUsuńps. Twoja sukienka jest nieziemska!
TARA: Edytko, dzięki. Wierz mi, ja też jestem niecierpliwa, ale pracuję nad tym:-). Nie wiedziałam, że kapelusze są Twojego autorstwa, gratulacje:-).
OdpowiedzUsuńKinga Wierzbicka: Dziękuję.
Karolina | DEFINIUJĘ blog: Mi też podoba się ta niezależność ubraniowa:-).
Nippi: Dzięki.
Agata S: Pięknie dziękuję.
Osiem kroków i wszystkie na tak! :) Bardzo zaintrygował mnie sukienkowy wzór, jest naprawdę intresujący i oryginalny. Jest to grubsza tkanina?
OdpowiedzUsuńRzeczówki: Jak dotąd, nie znalazłam wad szycia:-), ale może ktoś je dostrzega:-), stąd moją listę nazwałam subiektywną:-).
OdpowiedzUsuńTkaninę kupiłam w sh, też zaintrygował mnie jej wzór. Myślę, że jest to bawełna, niestety bez lycry/streczu, co powoduje że jest dość twarda. Sukienkę lepiej by się nosiło, gdyby materiał był jednak nieco rozciągliwy. Jednak wzór sukienki rekompensuje mi ten minus. Pozdrawiam.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku. Sukienka świetna !
OdpowiedzUsuńMnie samo szycie nie pociąga, tylko jego efekty.SUKIENKA UROCZA, WARTO BYŁO SIĘ TRUDZIĆ!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci talentu, u mnie z tym bieda ;) Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńDziękuję Kobietki i pozdrawiam Was ciepło.
OdpowiedzUsuńŻe też nie trafiłam do Ciebie wcześniej - boskie sukienki czynisz!
OdpowiedzUsuńSivka S: Jejku, dzięki, po takich słowach czuję przypływ nowej energii do szycia:-), no i zapraszam do odwiedzania.
OdpowiedzUsuńWspaniała tkanina i piękna sukienka. Eh, szycie to piękne hobby :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czytać tego typu wpisy. Lubię rozczytywać się kto za co kocha szycie, bo ja również uważam, że umiejętność szycia niesie za sobą mnóstwo i korzyści i przyjemności. Może powinnam wyliczyć to w odwrotnej kolejności :) Ja również czerpię ogromną radość z wymyślania kreacji, szukania wykroju, materiału i czuję nutkę ekstazy na krótko przed ukończeniem danego projektu jeśli czuję, że udało mi się coś nadzwyczaj dobrze :) Ciekawe to określenie o tym płynięciu " flow" - podpisuję się pod tym obiema rękoma - więc rozumiem Cię dokładnie !:) Dla mnie liczy się również to, że moja świadomość odnośnie samej produkcji ubrań bardzo wzrosła. Że świadomie czytam ewentualne metki w sklepach, przyglądam się szwom , wykończeniom zamków i podszewek. Podobnie jak Ty bardzo mało kupuję w sieciówkach. Po zapoznaniu się z kilkoma lekturami stylowo- modowymi ( w tym "Slow fashion " ) stałam się bardzo krytyczna w stosunku do kreowania własnej garderoby. I dzisiaj często, gdy idę do sklepu - wychodzę z pustymi rękoma bo nie ma tam dokładenie tego po co poszłam. Mąż się śmieje, że chodzę do sklepu tylko podglądać ubrania - jak są uszyte i wykończone :) - coś w tym jest. Często w sklepach szukam po prostu inspiracji :) Jedno jest pewne - warto szyć zdecydowanie ! :) Obyśmy zawsze w zgiełku obowiązków i pracy znalazły na nie odrobinę czasu :) , pozdrawiam, Natalia
OdpowiedzUsuńNatalio, uwielbiam czytać Twoje komentarze:-), dziękuję. Mamy widzę generalnie podobnie z szyciem i podejściem do ubrań. Ja ostatnio będąc w jednej z sieciówek, zabrałam ze sobą do przymierzalni spódnicę ołówkową, tylko po to by zrobić zdjęcie jej wykończonego dołu oraz rozporka:-), też zwracam uwagę i podpatruję jak są szyte sklepowe ubrania:-), czasem jestem rozczarowana a czasem się inspiruję, pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńNatalio, uwielbiam czytać Twoje komentarze:-), dziękuję. Mamy widzę generalnie podobnie z szyciem i podejściem do ubrań. Ja ostatnio będąc w jednej z sieciówek, zabrałam ze sobą do przymierzalni spódnicę ołówkową, tylko po to by zrobić zdjęcie jej wykończonego dołu oraz rozporka:-), też zwracam uwagę i podpatruję jak są szyte sklepowe ubrania:-), czasem jestem rozczarowana a czasem się inspiruję, pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuń